- Wybacz, jaram się waszym remisem niczym dzikie kibicki Borussii Goetzeusem - powiedziałam, po czym zachichotałam.
Co prawda ten mecz mógł się zakończyć jeszcze lepiej dla nas, bo było wiele okazji do strzelenia gola, niestety, niewykorzystanych. Pomimo tego remis z 5 drużyną w rankingu FIFA cieszył.
- Mam rozumieć, że idziemy to uczcić? - Wasilewski ucieszony dopadł do nas.
- Ja chyba zrezygnuję - i kiedy już chciałam odejść ktoś pociągnął mnie za rękaw płaszcza.
- Zostajesz - urodzony w Zamościu goalkeeper Przemysław "Tytek" Tytoń starał się być stanowczy i poważny, lecz nie wychodziło mu to, bo wybuchnął śmiechem. - Nie patrz tak na mnie, jak wszyscy to wszyscy.
- Wszyscy wiemy, że i tak nie masz co się z nami spierać - Szczęsny dźgnął mnie palcem w żebro, a ja się odsunęłam w stronę Lewego. - Nie bądź taka delikatna.
- Dobra, nie ma co tu dłużej stać i marznąć. Idziemy podbijać warszawskie parkiety - oznajmił Przemek i wszyscy zgodnie przytaknęliśmy.
*
Czwartkowy poranek spędziłam z tabletkami i butelką wody. Łeb mi pękał, a za kilka godzin razem z Bobkiem, Anią i Łukaszem mieliśmy samolotem wrócić do Dortmundu. Po obiedzie zaczęłam się pakować i wybrałam się na ostatni spacer po mojej Warszawie. Smutno mi było zostawiać po raz kolejny miasto, w którym spędziłam 21 lat mojego życia. Myślałam, że Polska to moje miejsce, że zestarzeję się tutaj, ale teraz tak naprawdę niczego nie jestem pewna.
*
- Córeczko, obiecujesz, że będziesz dzwonić częściej? - ciemnowłosa kobieta przytulała mnie do swej matczynej piersi.
- Obiecuję - uśmiechnęłam się do niej. W głowie tliła się nadzieja, żeby tylko się nie rozpłakała, bo chyba sama bym to zrobiła i została tutaj jeszcze tydzień.
Spojrzałam na małą pochlipującą istotkę, która wycierała swoje zapłakane oczka w rękaw Lewandowskiego. Pomyślałam sobie, że Robert w przyszłości będzie dobrym ojcem. Głaskał jej blond główkę starając się ją pocieszyć.
- Wikuś - podeszłam do dziewczynki i przytuliłam ją do siebie. - Nie płacz. Jesteś moją księżniczką. Przyrzekam, że niedługo znowu przyjadę.
Dziewczynka pociągnęła nosem i wytarła policzki. Mama wzięła ją ode mnie i wszyscy się pożegnaliśmy.
*
Po godzinie 17 wylądowaliśmy w Niemczech. Kiedy tylko postawiłam stopę na stałym lądzie dotarła do mojej głowy wiadomość, że niedługo zobaczę się z Marco.
Poszliśmy po swoje bagaże, po czym Piszczek poszedł w swoją stronę, a my w swoją. Mieliśmy już zamawiać taksówkę, gdy zobaczyliśmy, że przed budynkiem stoi znajoma twarz z wielkim bukietem czerwonych róż.
Stachurska spojrzała na mnie i popchnęła delikatnie w kierunku blondyna. Sekundę później byłam już w jego ramionach, z których już nigdy nie chciałam być wypuszczona.
- Jeszcze jedna taka rozłąka i nie przeżyję - szepnął mi do ucha.
Pocałowałam go w policzek i wzięłam od niego kwiaty, zaś on zabrał moją walizkę. Przywitał się z Bobkiem i Anką, a chwilę później siedzieliśmy w jego samochodzie, a w trakcie jazdy rozmawialiśmy o wynikach meczów eliminacyjnych oraz o sobotnich derbach Zagłębia Ruhry.
*
Chwyciłam za pilota i zaczęłam przełączać kanały, kiedy przed oczami mignęło mi coś dziwnego. Cofnęłam się trochę wstecz. Był to program informacyjny, chociaż bardziej nazwałabym go raczej odzwierciedleniem strony ciacha.net, tylko, że w wersji niemieckiej i telewizyjnej, które właśnie mówiły o moim lubym.
"Nasza reprezentacja po sukcesie z Irlandią, niestety, nie pokonała Szwedów. Po wspaniałym początku ostatecznie skończyło się remisem 4-4."
Spojrzałam ze smutkiem na chłopaka, ale ten raczej nie chciał o tym rozmawiać. Nie był zadowolony z tego, jak potoczyła się potyczka w Berlinie. Wszyscy skupiali się teraz tylko na tym, żeby pokonać Schalke.
Po chwili znowu usłyszeliśmy głos kobiety, która powiedziała:
"Kadrowicze szukają pocieszenia u swoich partnerek, co widać na zdjęciu. Marco Reus, który we wtorkowy wieczór zaliczył dwie asysty przytula się ze swoją nową dziewczyną. Ale czy to nie jest aby zdobycz Wojtka Szczęsnego - gracza Arsenalu Londyn, który jest jednocześnie dobrym znajomym klubowych kolegów Reusa? Szykuję się chyba mały skandal."
Blondyn wyrwał z mojej ręki pilota i wyłączył telewizor.
- Pierdoły - bąknął. Siedziałam tylko jak oniemiała i nic nie mówiłam. - Kaja?
- Czego chcesz? - warknęłam na niego. - Wyszłam na jakąś pieprzoną laskę, która goni za piłkarzami. Od polskich do niemieckich.
- Błagam cię, nie przejmuj się tymi bzdurami.
- Jak mam się nie przejmować? - odsunęłam się od niego i schowałam twarz w dłoniach.
- Kaja, proszę cię - uklęknął przede mną. - Spójrz na mnie.
A kiedy mu odmówiłam, chwycił mnie za ręce i spojrzał głęboko w moje niebieskie tęczówki.
- Nie płacz - dotknął wargami mojego policzka, żeby pozbyć się płynącej po nim łzy. - Zrozum, że nie obchodzi mnie to, co oni mówią. Nie znają prawdy. Nie wiedzą, jaki jestem szczęśliwy mając ciebie.
- Naprawdę? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Oczywiście - pokiwał głową twierdząco. - Chcę cię. Pragnę cię. Gdy cię nie ma przy mnie to usycham niczym niepodlany kwiatek. Z każdym dniem zakochuję się w tobie coraz bardziej i nic tego nie zmieni.
Wyprostował się i wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam ją, wstałam, a po sekundzie czule mnie ściskał. Pocałował mnie w szyję, po czym szedł coraz wyżej. Czoło, nos, policzki. W końcu usta. Kroczek po kroczku byliśmy coraz bliżej mojego pokoju.
*
- I wiesz co jeszcze? - zapytał, kiedy leżeliśmy razem w moim łóżku rozmawiając. - Ko-o-cha-a-m cje-e.
Byłam tak zaskoczona tym, iż powiedział to po polsku, że aż kazałam mu to powtórzyć. Przywdział na twarz uśmiech, po czym z trudem wydukał te dwa słowa.
Kiedyś wiele razy zastanawiałam się, czym tak naprawdę jest szczęście. Teraz już wiedziałam. Moim szczęściem był on. Nie potrzebowałam niczego więcej do bycia szczęśliwą. Wystarczał mi tylko Marco Reus.
_____________________________________________
Miało być słodko aż do porzygu, a wyszło jakoś tak drętwo i nienaturalnie XD.
Całą swą radość po meczu z Anglią już napisałam w pierwszym akapicie. Pozytywnie zaskoczenie ich grą, mogę teraz to powiedzieć, że gdyby te okazje, które mieliśmy zamieniłyby się na gole to 3 punkty mielibyśmy w kieszeni. Mecze Niemcy-Szwecja i Hiszpania-Francja mnie zdołowały, te remisy już nie cieszą. ;_;
Poużalałam się jak zwykle, a teraz was żegnam, do następnego. :)
Jest genialnie ! W ogóle nie drętwo :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaje, że mieliśmy szansę wygrać. Zgadza się oba remisy optymizmem nie napawają, ale będzie lepiej :*
`Urodzony w Zamościu` hihihi ja tez! ja też! jaram się lool.
OdpowiedzUsuńI również jaram się Goetzeusem i jestem pieprzona hotką lool
Kocham cię Karolciu..♥
I i i i genialne. *______________*
Juśtyś. ♥
Wiadomo, że mecz dobrze się nam ułożył, Niemcom niestety gorzej ale mam nadzieję, że BVB przynajmniej nadrobi to w derbach. Co do rozdziału to fajnie, że poszli się pobawić (z resztą tak jak nasza realna kadra na Mazowieckiej :D). Nie obraź się, ale przestałam żywić jakąś większą sympatię co do głównej bohaterki, choć opowiadanie nadal jest bardzo fajne! Po prostu według mnie za bardzo panikuje i daje ponosić się emocjom. Rozumiem, że media mogą zirytować ale nie doprowadzić do płaczu przez taką błahostkę :) Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńMarco mówiący po polsku = rzygam tęczą :D
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :)
Świetny rozdział taki słodki, romantyczny.. :D
OdpowiedzUsuńA co do meczu to zdecydowanie graliśmy lepiej niż Anglia.. No ale niestety nie udało się.. Cieszmy się że był chociaż remis :). Bo z tym sędzią mogło się to gorzej zakończyć.. Pozdrawiam JUSTA :)
Daj spokoj, jakie dretwo? Mialo byc slodko az do porzygu i jest slodko az do porzygu (oczywiscie to jest na plus ;D). Tylko czemu tak malo?!
OdpowiedzUsuńSerio, jak wyobrazilam sobie Marco z wielkim bukietem czerwonych roz i to co powiedzial Kai na lotnisku, i jeszcze Kocham Cie po polsku - no po prostu serce mi sie stopilo *.*
Hahaha, taaaak, dzikie fanki Borussi Dortmund jaraja sie Götzeusem :D A ja tak samo sie jaralam srodowym remisem. Pewnie, ze mozna bylo wygrac, ale ja z remisu tez sie ciesze, bo widac ze to juz zupelnie inna druzyna niz na Euro :)
Buziaki, pisz dalej :*