niedziela, 28 października 2012

Rozdział 23.


(Kaja)
Siedząc w samolocie do Londynu ze świadomością, że Borussia gra właśnie mecz z Freiburgiem dobijała mnie jeszcze bardziej. Powinnam tam być i biegać z aparatem w ręce, ale nie. Wzięłam urlop i pożegnałam Dortmund. 
Może Marco właśnie strzelił albo znieśli go na noszach, bo doznał kontuzji? Tego drugiego nie chciałam sobie nawet wyobrażać. Zaciskałam zęby, żeby już tylko więcej nie płakać. Nie wiem, czy te słowa Reusa miały oznaczać koniec czy 'separację' . Miałam za sobą ciężką noc i wolałam o tym zapomnieć.

*

(Marco)
Schodziliśmy do szatni z uśmiechem na twarzach. Humory dopisywały. Przynajmniej na 90 minut mogłem zapomnieć o tym, co się teraz dzieje w moim życiu. Cieszyła nas wygrana z SC Freiburg oraz pogodą.
- Ekhm - ktoś chrząknął za moimi plecami. Spojrzałem przez ramię i zobaczyłem Lewego trzymającego kopertę w ręce. - To od Kai.
Pokiwałem głową i zabrałem wręczaną mi kopetę. Po chwili poczułem, że moje ciało wita się z podłogą. Oszołomiony spojrzałem na Roberta.
- A to ode mnie - powiedział na odchodne i ulotnił się z szatni.

*

Wyjechała. Przeze mnie. Patrzyłem się na ten list, który trzymał Mario i go czytał. Gdy skończył wziął gazetę ze stołu, zwinął ją w rulon, po czym zdzielił mnie nim parę razy po głowie.
- Przestań - zabrałem od Goetze jego narzędzie broni. - Niedługo będę cały w siniakach i guzach, że mnie matka rodzona nie pozna.
- Należy ci się - on też był na mnie zły, że doprowadziłem do jej ucieczki. Sam byłem na siebie wkurzony i w sumie nie dziwiłem się, że dostałem parę razy w mordę. Gdybym mógł to sam sobie bym przywalił. - Nie napisała nawet, gdzie leci.
- A nie domyślasz się? - zapytał mnie. - Cholera jasna, Reus!
Mario mówił do mnie po nazwisku tylko wtedy, gdy był na mnie naprawdę bardzo zły.
- Nie wiem co robić - rozłożyłem ręce bezradnie. - Jedynie Lewy wie, gdzie ona jest.
- Z uśmiechem na ustach wskaże ci drogę do niej - rzekł z ironią. Wstał z miejsca, ubrał kurtkę i zmierzał ku drzwiom. - Kaja to śwetna dziewczyna, a ty możesz ją stracić przez kłamstwa Caroline.
- Skąd wiesz, że kłamie?
- Naprawdę kretyn z ciebie, Reus - odparł i zniknął za drzwiami.

*

(Kaja)
Ciągnęłam walizkę za sobą. Czułam się jak w dzień mojego przylotu do Niemiec. Ucieczka od problemów w nowe miejsce, gdzie poznam nowych ludzi. Dokładnie ten sam schemat. Różniło się miasto i to, z kim będę mieszkać.
Nagle ktoś zasłonił mi oczy. Odwróciłam się i wpadłam w niedźwiedzi uścisk Szczęsnego.
- Kajka, tutaj cię nikt nie skrzywdzi - powiedział biorąc ode mnie moje rzeczy. Wymusiłam uśmiech i podążyłam za nim do jego samochodu.

*

Czułam się niezwykle obco w Londynie. Dortmund stał się dla mnie takim drugim domem i chociaż byłam tutaj tylko kilka godzin to już chciałam wracać z powrotem do mieszkania Roberta. 
Siedzieliśmy z Wojtkiem na łóżku w "moim" pokoju. W ręce trzymałam kubek z ciepłą herbatą.
- W coś ty się ubrała? - patrzył na mnie ze zdziwieniem. Miałam na sobie za dużą bluzę Marco, którą dał mi na balkonie, kiedy świętowaliśmy u Goetze zwycięstwo z Borussią Moenchengladbach. - Zresztą nieważne. Nie przyleciałaś do mnie bez powodu. Co się stało?
- Książka mi na głowę spadła. Histeryzowałam, ale Lewy nie chciał mnie zabrać do szpitala. Liczyłam, że jakiś angielski lekarz mnie uleczy - odpowiedziałam. Odłożyłam puste naczynie na stolik. - Stęskniłam się za tobą i tyle.

- Kaja, nie wkurwiaj mnie.
Westchnęłam i zaczęłam mu opowiadać wszystko od samego początku. Wróciłam myślami do dnia mojego przybycia do Dortmundu. Nic nie mówił tylko słuchał. Gdy byłam bliska płaczu tylko ściskał mocniej moją rękę. Mówiłam chaotycznie, parę razy musiałam przerwać, żeby się uspokoić. W końcu dotarłam do końca mojej historii.
- Przede wszystkim nie powinnaś dawać za wygraną. Po raz kolejny zwiałaś od wszelkich problemów. To samo zrobiłaś z Maćkiem. Zachowujesz się czasami jak mała dziewczynka, która boi się przyznać, że rozbiła wazon - oznajmił Wojtek. - Nie poznaję cię. Jakby mi ktoś rok temu powiedział, że zamiast załatwić problemy jak należy to wyjechałaś bym nie uwierzył. Rozumiem, że Maciek cię skrzywdził i teraz uciekasz przed bólem. Do cholery, Kaja! Tak nie można! Kochasz go, tak? To czemu kurwa odpuściłaś? Teraz ta zdzira może triumfować, że jej się udało.
Zaskoczona słowami bramkarza nie mogłam nic z siebie wydusić. Wojtek był znany z tego, że był szczery do bólu, a przede wszystkim - miał rację co do mnie. Przysunęłam się do niego i przytuliłam.
- Dziękuję.
Spojrzałam w oczy zawodnika Arsenalu, które błyszczały nawet w ciemności.
Siedzieliśmy tak blisko, że czułam jego miętowy oddech na swojej skórze. Uniósł mój podbródek i pocałował. Walczyłam ze sobą, ale odwzajemniłam jego pocałunek. 

Po tym dziwnym i krótkim incydencie Wojtek nieco się zmieszał. Wybąkał "dobranoc" i zmył się.
Jestem mistrzynią w komplikowaniu swojego życia i uciekania od problemów.
____________________________________________
NOWY BLOG: i-bleed-it-out.blogspot.com
Po raz kolejny zamieszałam. Trzeba trochę popsuć, po tych słodkich aż do porzygu rozdziałach. :D Mam nadzieję, że się podoba. ;) I serdecznie zapraszam na nowego bloga. :>

8 komentarzy:

  1. Co? Jak to! Cholera, zaskakujesz mnie w każdym rozdziale. Tu Borussia, tu Arsenal, tu Maciek, tu Reus i Wojtek?! Jesteś mistrzem! Cóż, Lewy, Mario no i Szczęsny oczywiście mają rację. Dobrze, że skrytykowali Marco oraz Kaję. Należało się. Niech dziewczyna wraca do Dortmundu i walczy o to czego pragnie, no. Caroline to ostatnia suka. Nie powinnam psuć im życia. Oczywiście zaraz ogarnę twojego nowego bloga, a przy okazji - dwójeczka na gdzie-jestes.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne;)! Kiedy kolejny rozdział ? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne !!! :D Masz niesamowite pomysły - ale chyba już Ci to mówiłam.. :). Z rozdziału na rozdział coraz ciekawiej - nie mogę sie doczekać następnego.. :P. ZAJEBISTEEEEE!!!! :D. Wątek Wojtka bardzo, bardzo ciekawy.. POZDRAWIAM JUSTA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle namieszasz a potem i tak to odkręcisz :*) Kaja musi walczyć ! Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi tam nie przeszkadzały te słodkości, ale trochę pomieszania też musi być, w końcu takie jest życie :P . Marco dostał od kumpli i teraz musi wszystko naprawić. Mam nadzieję, że mu się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nowy na breakthrouugh.blogspot.com - zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak sobie wyobrażę Mario bijącego Marco gazetą w głowę... OMG! Cudo. Czekam na następny rozdział.
    A ja znowu zaczęłam nowe opowiadanie, ale to pisze mi się już szybciej.
    gorace-kakao.blogspot.com
    Jest prolog i bohaterowie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ajajajajaj, sie porobilo... Znaczy Ty porobilas xD
    Wlasnie sie zastanawialam, do kogo w Londynie Kaja dzwonila przez Skype'a i po jaka cholere leci do Londynu. Kompletnie zapomnialam o Wojtku, niedobra ja. Ale dobrze, ze Szczesny tak opieprzyl Kaje, bo uciekanie od problemow PO RAZ KOLEJNY nic jej nie da. Chociaz chyba jeszcze do konca mu nie przeszla mieta do Kai. Oby sie tylko nikt o tym nie dowiedzial, to niech sie cieszy tym jednym pocalunkiem :)
    Dobrze, ze Lewy i Mario opieprzyli tez Marco (a Mario oczywiscie zrobil to w swoj przeslodki sposob :D), moze w koncu do niego dotrze, komu powinien ufac.
    Takze niech Kaja wraca do Dortmundu i pogodzi sie z Marco, a Caroline niech wpadnie pod samochod, bo i tak naprawde nie jest w ciazy xD
    No to nie mam juz zadnego rozdzialu zaleglego, co oznacza bardzo niecierpliwe oczekiwanie na nowy, wiec pisz szybko! :*

    OdpowiedzUsuń