Piątkowe przedpołudnie spędziłam na grzebaniu w szpargałach. Wyjęłam zdjęcia mamy i taty z czasów ich młodości. Wzięłam jedno z nich, na odwrocie pisało Berlin, 1991. Rok moich narodzin. Kobieta z ciążowym brzuszkiem uśmiecha się obejmowanego przez nią mężczyzny. Zastanawiam się, co by było, gdybym mieszkała w Berlinie, a nie w Warszawie. Nie mogłam przecież zapominać, że w 1/4 byłam Niemką. Mój dziadek nim był, a babcia była Polką. Można by rzec, że słabość do Niemców mam we krwi.
Mój ojciec większą część życia spędził w Berlinie, ale potem przyjechał tutaj i poznał mamę. Niedługo potem był ślub, później się urodziłam. Zawsze starali się mnie wychowywać zarówno umacniając moją więź z Polską, jak i z Niemcami. Nauka języka nie szła mi za dobrze więc odpuścili, ale Wiktorii już nie. Od małego zwracali się do niej zarówno po polsku, jak i po niemiecku. Dziewczynka powoli sobie je przyswajała i chociaż na co dzień posługuje się językiem biało-czerwonych to nie ma problemów z podstawowymi zwrotami w języku zachodnich sąsiadów. Między innymi dlatego tak dobrze rozumiała, co Marco i Mario mówili do niej na Skypie. Czasami lubiła porozmawiać ze mną po niemiecku, lecz chyba podobnie jak ja, nie przepadała pomimo wszystko za tym językiem. Do tego nie znała go jeszcze perfekcyjnie, za to świetnie używała go w chwilach złości, kiedy przychodziła ze szkoły, tupała nogą i narzekała, jakie to jej koleżanki są okropne. Mała blondyneczka wściekła jak osa i wrzeszcząca po niemiecku. To był ciekawy widok.
Odłożyłam rzeczy na półkę. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 14. Nawet nie spostrzegłam, że przeglądanie tych rzeczy tyle mi zajęło.
- Kaja, obiad! - krzyknęła mama. Schowałam zdjęcia do pudelka i poszłam do kuchni.
*
Ubrana w koszulkę reprezentacji i z namalowaną na policzku flagą siedziałam razem z Anią na stadionie. Za chwilę miał się rozpocząć mecz z RPA. Co prawda był to tylko towarzyski, a Robert nie grał, bo trener Fornalik go oszczędzał na wtorkowe spotkanie z Anglią, to i tak zamierzałyśmy wiernie dopingować naszą drużynę. Denerwowałam się podwójnie, gdyż w tym samym czasie Marco grał w Dublinie przeciwko Irlandii.
Wszyscy wstaliśmy, po chwili rozbrzmiał hymn Republiki Południowej Afryki, a potem Mazurek Dąbrowskiego.
Ledwo zaczęli grać, a ja już wymachiwałam szalikiem i krzyczałam na nich, choć dobrze wiedziałam, że przecież mnie nie usłyszą. To było piękne w tym sporcie - czy na końcu wygrają, czy przegrają to i tak wraca się do domu z chrypką.
*
W przerwie meczu pośpiesznie weszłam na internet w komórce, żeby zobaczyć, jaki jest wynik i jaka byłam uradowana, że prowadzili 2-0, a obydwa gole strzelił Marco.
W Warszawie już tak pięknie nie było. Co prawda było kilka naprawdę dogodnych sytuacji, ale futbolówka nie wpadła do bramki przeciwnika. Swoje niezadowolenie "kibice" pokazali wygwizdując naszych, gdy schodzili po pierwszej połowie do szatni.
Rozmawiałyśmy sobie z Anną o meczu, piłkarzach i zachowaniu kibiców, gdy nagle podszedł do nas mierzący 198 centymetrów chłopak. Następny, przy którym czułam się jak krasnal.
- Szczęsny! - krzyknęłam uradowana i przybiłam żółwika z piłkarzem.
- Witam, panie - uśmiechnął się do nas i usiadł obok mnie. - Dawno się nie widzieliśmy.
- Prawda - pokiwałam głową. Kiedyś z Wojtkiem miałam lepsze kontakty, dzwoniliśmy i pisaliśmy do siebie, a także zapraszał mnie wiele razy do Londynu. Był jednym z wielu chłopaków, których nazwisko wisiało na czarnej liście Maćka. - co u ciebie?
- w porządku, chociaż wolałbym być na boisku, a tak pozostaje mi oglądanie tego meczu z trybun - rzekł z nutką rozczarowania w głosie. Miał za sobą nieudane Euro, a na domiar złego nie mógł pomóc kolegom w eliminacjach do MŚ.
- Nie martw się - położyłam mu rękę na ramieniu. - Wydobrzejesz i wrócisz na murawę.
- Chciałbym mieć w sobie tyle pozytywnych myśli co ty - odparł.
- Stary dobry Wojtek - zaśmiałam się.
- Stęskniłaś się, co? - przywdział na twarz szelmowski uśmiech i uniósł jedną brew do góry.
- Nie - pstryknęłam go w nos.
- Lubisz się droczyć - stwierdził. - Umówisz się ze mną?
Omal nie umarłam od zadławienia się pepsi, którą piłam. Ania poklepała mnie po plecach, a gdy już skończyłam kaszleć to spojrzałam na Szczęsnego, którego akcja ratowania mojego życia ewidentnie rozbawiła.
- Nie mogę - powiedziałam i wyszczerz zniknął mu z twarzy.
- Dlaczego? - był zaskoczony odmową z mojej strony. Nie był przyzwyczajony, że jakaś dziewczyna może mu powiedzieć "nie".
- Właśnie, Kaja, czemu? - Stachurska dołączyła się do naszej rozmowy. - Wojtek wbrew pozorom jest sympatyczny.
- Dziękuję - posłał uśmiech w stronę narzeczonej Lewandowskiego. - Kaja, nie daj się prosić. Jedna wspólna kolacja.
Nie mogłam się przecież zgodzić na to, w końcu nie byłam singielką, lecz oni nie mieli o tym pojęcia. Nie chciałam go odrzucać i urazić jego męskiej dumy. Zresztą Wojtek już kiedyś mi proponował spotkanie sam na sam, ale Maciek by mnie ukatrupił. Wiedziałam, że Marco taki nie jest i nie wściekałby się, lecz i tak nie powinnam się na to zgodzić.
- Mogę pójść z tobą na kolację - oznajmiłam w końcu. Widząc jego triumf pośpiesznie ostudziłam jego zapały. - Pod warunkiem, że to będzie czysto przyjacielskie spotkanie.
- Niech będzie.
Wojtek był nieco zawiedziony, chociaż znając go, to w jego głowie na naszą kolację i tak mówił "randka".
*
Niemoc strzelecką kadry przerwał Komorowski, który wszedł za Sobiecha po tym, jak Artur niefortunnie zderzył się z bramkarzem przeciwników i opuścił boisko na noszach. Mecz zakończył się wynikiem 1-0 więc w miarę dobrych nastrojach kibice opuszczali Stadion Narodowy.
Zaraz po tym dostałam wiadomość od mamy.
"Niemcy wygrali 6-1. Powinnaś być dumna z Marco ;)".
Uśmiechnęłam się do telefonu. Wtem usłyszałam za sobą wołanie. Odwróciłam się i zobaczyłam Anię, Roberta i Wojtka idących w moją stronę.
- Czyli widzimy się jutro?
Pytanie młodego Szczęsnego nie umknęło uwadze Lewego, który już chciał coś powiedzieć, ale jego ukochana odciągnęła go na bok. Po chwili do Lewandowskiego podeszło kilku kibiców po autografy, a ja mogłam na spokojnie porozmawiać.
- Na to wygląda - odpowiedziałam.
- Zadzwonię jutro - rzekł i pocałował mnie w policzek. - Dobranoc.
- Dobranoc - pożegnałam się.
Chłopak powoli się oddalał się do swojego samochodu. Odwrócił się jeszcze na moment i, choć nie widziałam jego twarzy to wiedziałam, że się uśmiecha.
*
Siedziałam w aucie Lewandowskiego, który odwoził mnie pod blok moich rodziców. Milczeliśmy, ale była to tylko kwestia czasu.
- Możesz mi coś wyjaśnić? - zadał pytanie nie odrywając wzroku od jezdni. - Jak to jest, że umawiasz się z Wojtkiem, podczas gdy twój chłopak jest w Dublinie?
- Że co?! - Ania była równie zdziwiona jak ja.
- Skąd o tym wiesz? - nie kryłam swojej złości.
- Spotkałem Alicję - mogłam się spodziewać, że Ala nie wytrzyma długo i się komuś wygada.
- Nie chciałam się z nim umawiać, ale ani on, ani Ania nie wiedzieli, że jestem z Reusem i miało tak zostać - wyjaśniłam.
- Przepraszam.
- Nie przejmuj się - odparłam pośpiesznie. - Nie wiedziałaś przecież.
- Dlaczego się kryjecie? - seria pytań Bobka doprowadzała mnie do szału.
- Chcieliśmy mieć trochę prywatności - westchnęłam. - Nie udało się.
- Nie wtrącam się, po prostu mogłaś w takiej sytuacji Wojtkowi powiedzieć. On by nikomu nie wygadał, a tak to sobie robi nadzieję - Lewy był zły, w końcu Szczęsny to jego przyjaciel.
- Nie robię mu nadziei! Wyraźnie dałam mu do zrozumienia, że to koleżeńskie spotkanie.
- To tak nie działa. Naprawdę nie zauważyłaś, że on się kręci koło ciebie od dawna? Do tego znowu rozstał się z Sandrą, a on myśli, że jesteś wolna i nic nie stoi wam na przeszkodzie - w końcu zapaliło się zielone i Lewy nacisnął pedał gazu.
Ostatnia wypowiedź Roberta wgniotła mnie w fotel i nie miałam nic do dodania. Nie zachowałam się okej a jutro będę musiała ponieść konsekwencje.
*
Rano obudziła mnie piosenka Linkin Park. Wzięłam telefon do ręki i nie patrząc na wyświetlacz nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Słucham?
- Nigdzie jeszcze nie byliśmy, a już piszą o nas - słysząc głos Wojtka od razu się rozbudziłam. - Wybacz, jeżeli cię obudziłem.
- Nie szkodzi - odparłam. Po chwili dotarło do mnie to, co powiedział wcześniej. - Jak to o nas piszą?!
- Też się zdziwiłem. Dostałem rano e-maila od kolegi z Arsenalu, że jesteś o wiele ładniejsza od Sandry. Artykuły i zdjęcia pojawiły się też na polskich stronach internetowych.
- Wojtek, zadzwonię do ciebie potem - rozłączyłam się.
Przeklęłam pod nosem i czym prędzej wyskoczyłam z łóżka. Włączyłam laptopa i zdenerwowana weszłam na pierwszą lepszą stronę plotkarską.
"Wojciech Szczęsny i jego nowa dziewczyna na meczu Polska-RPA". Otworzyłam to i zobaczyłam parę linijek tekstu, a pod tym zdjęcia. Ja, Wojtek i Ania na meczu, a pod tym kolejne, jak stoimy pod stadionem i żegnamy się całując w policzek.
"Jak donosi nasz informator para już kiedyś się ze sobą spotykała. Dziewczyna jest też bliską przyjaciółką Roberta Lewandowskiego i Anny Stachurskiej".
Później weszłam na jakąś angielską stronę i wśród artykułów o wygranej Anglii znalazłam też o mnie i o Szczęsnym.
"Grający w Arsenalu Londyn i pochodzący z Polski Wojciech Szczęsny był widziany wczoraj ze swoją nową dziewczyną na Stadionie Narodowym w Warszawie na meczu Polska-RPA.
Reprezentacja Polski niedługo zmierzy się z Anglią w meczu eliminacji do Mistrzostw Świata, które odbędą się w 2014 roku w Brazylii. Zawodnik Arsenalu, który nie został powołany na mecze swojej kadry pociesza się w ramionach swojej nowej zdobyczy."
Zamknęłam te głupie strony i otworzyłam Skype'a z nadzieją, że Marco jest dostępny. Zielony znaczek trochę mnie pocieszył, ale jednocześnie obawiałam się jego reakcji.
Moim oczom ukazał się widok Mario, który uśmiechał się od ucha do ucha.
- Ładny szlafrok - powiedział. Prawda, moje fioletowe wdzianko zbyt gustowne nie było. - Marco się kąpie.
- Mario, a on już...
- Tak - nie musiałam kończyć pytania. - Nie był za szczęśliwy.
- Jak się dowiedział? - czułam, że chyba zaraz wybuchnę płaczem, jeżeli z nim nie porozmawiam.
- Wpadliśmy rano do pokoju Mesuta i Poldiego, który był pisania e-maila - Goetze odwrócił głowę i kiwnął w stronę komputera. - Ktoś chce z tobą porozmawiać.
Chłopak zmył się, a jego miejsce zajął Marco. Nie chciałam przeprowadzać takiej rozmowy z nim przez ekran komputera, ale nie miałam innej możliwości.
- Marco, to nie tak, jak myślisz.
- Skąd możesz wiedzieć, co ja myślę? - obruszył się.
- Wojtek to tylko kolega, spotkaliśmy się na meczu, to wszystko - tłumaczyłam się.
- Dziwne, że najpierw byłaś tam jeszcze z Anią, a potem już tylko z nim - blondyn nie był przekonany co do mojej wersji wydarzeń.
- Bo Lewy z Anną odeszli na bok, bo on chciał pogadać ze mną w cztery oczy.
- A na koniec cię pocałował.
- W policzek! - bolał mnie ten chłód z jego strony. - Jakoś z Mario czy Lewym też się tak żegnam i nie ma problemu.
- To co innego. Nie rozumiesz tego? Nie liczysz się z moimi uczuciami.
- Marco, nie mów tak - przełknęłam ślinę i zaczęłam mrugać powiekami, żeby odgonić łzy.
- Wiesz co? Nie mam ochoty z tobą rozmawiać - rzekł, po czym obraz zniknął.
__________________________________________
Zła ja. Nowy wątek z Wojtkiem się wplata, hyhy. :D
Nie wiem czy Szczęsny się lubi z Podolskim ani czy ze sobą mailują. Fikcja literacka to mogę. :D
Rozdział dla umierającej na ból brzucha Werci i reszty magnaterii. <3
A no i Reus wczoraj zmiażdżył system!
NIE NO UMIERAM !!! SZCZYNSNY, JA CIĘ KOCHAM, ALE PO CO SIĘ WPIERDIELASZ ??!! ja wiedziałam że im za długo nie będzie dobrze :( no ale czekam na nn rozdział <3 :3
OdpowiedzUsuńoo niee! tylko nie to ;< mam nadzieje że wszystko będzie \dobrze między nimi
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że nie dasz im trochę szczęśliwie pożyć :) liczę, że i tak wszystko się odkręci :D czekam na kolejny : *
OdpowiedzUsuńZapraszam na epilog metrydwa.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńPisze sporo po pojawieniu sie rozdzialu, ale chyba mi to wybaczysz ;)
OdpowiedzUsuńNie no, prosze Cie! Uwielbiam Wojtka jako Wojtka ale nie cierpie go w opowiadaniach :/ zwlaszcza ze tu jak tylko sie pojawil wywolal zamieszanie. I wina lezy moim zdaniem po wszystkich trzech stronach, bo Kaja mogla mu powiedziec, ze jest z Marco, Marco zamiast wierzyc glupim portalom plotkarskim mogl porozmawiac ze swoja dziewczyna, a Szczesny mogl sie zbytnio nie spoufalac.
Tez bylam dumna z Marco i reszty, ze tak ladnie wygrali z Irlandia :) I jestem pewna, ze Kaja tez byla.
Co tu duzo mowic, rozdzial fajny, ale nie podoba mi sie rozwoj sytuacji i obecnosc Wojtka. No nic, mam nadzieje ze Kaja i Marco sie pogodza :3