poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział 18.


Spacerowałam ulicami Warszawy i myślałam o tym wszystkim. Doszłam do wniosku, że kiedyś zamiast rozwiązywać problemy wolałam od nich uciekać. Zamiast porozmawiać z Maćkiem o tej sytuacji, kiedy mnie zdradził i już wtedy mu wybaczyć, rozprawić się z jego zazdrością, uświadomić mu, że zawsze będę tylko jego, że chcę iść do ołtarza w białej sukni, by powiedzieć sakramentalne „tak”, a potem mieć gromadkę dzieci, wspólnie się zestarzeć i być zakopaną kilka metrów pod ziemią to ja wolałam nawrzeszczeć na niego, zwyzywać od najgorszych, po czym się spakować i wykorzystać bilet, który miał być na naszą podróż poślubną. Zamiast pięknych kilku tygodni w Niemczech to smutna i zapłakana zwiałam do Roberta, gdzie zwaliły się na mnie kolejne problemy. Teraz było tak samo. Zamiast szczęśliwa zmienić status na Facebooku jak popieprzona 14-latka to ukrywałam się wciąż z tym, co czuję. Niby po co? Kto powiedział, że mamy z Marco chodzić za rękę przed jakimiś niemieckimi paparazzi, którzy lubią niszczyć ludziom dobrze zapowiadająca się karierę? Bo to chyba o to tutaj chodziło. Marco, który strzelał bramki, asystował nie tylko w swoich klubach, ale także w reprezentacji skupiał na sobie coraz większą uwagę. Do tego widzieliśmy, co się stało z Lewandowskim, który z ulubieńca narodu, nadzieja na Euro 2012, kiedy strzelił w poprzednim sezonie 22 bramki i wraz z Kubą oraz Łukaszem mówili, że „Polacy potrafią” teraz często jest krytykowany. Kiedyś zwykły chłopak, parę lat temu nikomu nieznany, nawet jak grał w Polsce, dla Lecha Poznań. Co prawda w swoim ostatnim sezonie w barwach poznańskiego klubu wywalczył wraz z kolegami Mistrzostwo Polski, a sam został królem strzelców mając na koncie 18 goli, ale czy ktoś wtedy mówił wtedy o jakichś transferach do Manchesteru czy Realu? Teraz ciągle o tym trąbią, robią wokół niego otoczkę, którą podsycają media. 
Odbiegłam trochę w inną stronę moich myśli, zamiast skupić się na tym, że chcąc budować związek z Marco już na samym początku się rozpada. Wiem, że on nie jest zazdrosny, po prostu robiłam mu uwagi na temat dziewczyn w Irlandii, a nagle pokazują się takie wiadomości, o tym, że już niby kiedyś się ze sobą spotykaliśmy.
Słuchałam Myslovitz i błądziłam po mieście. Nagle znalazłam się pod salonem sukni ślubnych, w którym kupiłam swoją białą kreację, a potem w napadzie wściekłości, bezsilności i bólu ją potargałam, pocięłam a potem wyrzuciłam. Wiedziałam, że Maćkowi na mnie zależy, choć wtedy w to zwątpiłam, ale ten krótki okres, kiedy przyjechał do Dortmundu i znowu byliśmy razem uświadomił mi, że jego zazdrość wywodziła się z tego, że nie chciał mnie stracić, a w końcu tak się stało. Chyba miał do tego podstawy, lecz czy mogłam poradzić coś na to, że uczucie się wypaliło?
Chciałabym, żeby Marco tu był, żeby objął mnie w pasie i pocałował, sprawiając, że cały świat znika. My – cholernie szczęśliwi, zatraceni w swej miłości. Wystarczała mi sama jego obecność, nie musiał nic mówić. Lubiłam jak zakładał mi kosmyk włosów za ucho, po czym cmokał w policzek. Jednym najdrobniejszym gestem potrafił sprawić, że moje serce biło 100 razy szybciej.
Potrzebowałam go mieć tutaj przy sobie, teraz, zaraz, w tej chwili. Nie mogłam znieść myśli, że jest w Berlinie, a nie tutaj ze mną. Wczorajszy wieczór spędziłam oglądając powtórkę piątkowego meczu z Irlandią, chociaż na początku miałam zobaczyć się ze Szczęsnym, ale wyjaśniłam mu wszystko. Wiedziałam, że sprawiłam mu przykrość nie tylko tym, że odwołuję kolację, ale że nie powiedziała mu od razu.
Mówią, że spontaniczne decyzje są najlepsze. Nie wiem, czy tak było i w tym przypadku, ale musiałam zaryzykować, bo co mi innego zostało?

*

- Jedno spotkanie już odwołałaś, ale dziękczynnej kolacji już nie będziesz mogła – mknęliśmy autostradą A100. Miałam świadomość tego, że być może już za chwilę zobaczę Reusa, rzucę mu się na szyję i przeproszę za moje durne zachowanie.
- Naprawdę cię przepraszam za to zamieszanie – spojrzałam na Wojtka, który nie zostawił mnie w potrzebie. – To moja wina.
- Daj spokój. Powinienem się domyślić, że taka dziewczyna jak ty musi kogoś mieć – rzekł uśmiechając się.
- Wynagrodzę ci to jakoś.
- Przyleć kiedyś do Londynu – zaproponował.
- Pomyślę nad tym – posłałam mu uśmiech i ucięłam rozmowę.

*

- Wiesz w ogóle gdzie go znaleźć? – pokręciłam głową. – Kurwa, Kaja, zamierzasz biegać po Berlinie z nadzieją, że się na niego natkniesz?
- Wojtek, nie klnij! – zasłoniłam sobie uszy śmiejąc się. – Nie sądziłam, że będzie mi potrzebne to wiedzieć.
- Eh – machnął ręką. – Chodź na kawę. Jestem wykończony jazdą.
Przystałam na jego pomysł i poszliśmy do jakiejś kawiarni. Wojtek nie znał niemieckiego więc to mi przypadła rola przewodnika, chociaż byłam tutaj pierwszy raz. Cieszyłam się, że mogę w końcu zobaczyć miasto, w którym wychowywał się mój ojciec.
Zamówiliśmy dwie kawy i po dłuższej chwili siedzieliśmy już przy stoliku, pogrążeni w rozmowie.
- Zmieniłaś się - wypalił nagle Wojtek. - Wydoroślałaś.
- To źle? - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie - pokręcił głową z dezaprobatą. - Brakuje mi dawnej Kai.
Widząc zdziwienie i zaciekawienie jednocześnie malujące się na mojej twarzy westchnął, po czym zaczął ciągnąć swój wywód.
- Dawna Kaja lubiła się za dużo napić, a na drugi dzień mieć kaca. Wszędzie jej było pełno, miała 1000 pomysłów na minutę, w które chciała wszystkich wciągnąć. Zawsze była uśmiechnięta, nawet w złej sytuacji widziała światełko w tunelu. Jak coś jej się nie udawało to leciała wiązanką przekleństw. Była szajbusem i za to ją kooo... Lubiłem. - opróżnił zawartość swojej filiżanki i wpatrywał się w jej dno.
Gdybym miała przy sobie aparat to zrobiłabym mu zdjęcie, które zatytułowałabym "Wojtek Szczęsny tonie w melancholii".
- Dalej jestem szajbusem. Tylko, że dojrzalszym - rzekłam i wypiłam resztki czarnego płynu.
- Lubisz oszukiwać samą siebie? Wychodzi ci to perfekcyjnie - zaśmiał się kpiąco.
- Bezczelny jesteś.
- Ale przynajmniej nikogo nie udaję.
- O co ci tak naprawdę chodzi? - zapytałam oburzona.
- Mam wrażenie, że nie jesteś sobą. Przeżyłaś swoje, ale nie oznacza to, że masz na siłę udawać, że jesteś dzielna - chwycił mnie za rękę próbując zmusić, żebym na niego spojrzała. - To nie jest tylko moje zdanie. Rozmawiałem o tym z Lewym.
- Ale to ciebie przysłał jako delegata? Jesteście żałośni - wściekła rzuciłam pieniądze za kawę na stół, po czym wyszłam. Szłam przed siebie, po chwili usłyszałam wołanie za sobą. - Czego chcesz?
- Jesteś dla Roberta jak siostra. Martwi się o ciebie, spędzacie ze sobą mniej czasu niż kiedykolwiek, a przecież mieszkacie ze sobą - położył mi dłonie na ramionach. - Ogarnij się.
- Sam się ogarnij, Szczęsny - odsunęłam się od niego. - Za kogo ty się uważasz? Nie jesteś pępkiem świata, do cholery! Nie będziesz mną rządzić ani mówić mi, jaka mam być!
Wojciech włożył ręce do kieszeni i zaczął się rozglądać.
- Myliłem się - odezwał się w końcu. - Dalej nadużywasz wulgaryzmów i lubisz wygarnąć człowiekowi kiedy trzeba.
Rozłożył ramiona i poruszył brwiami. Nadal udając obrażoną podeszłam do wyższego ode mnie o 26 centymetrów bramkarza i przytuliłam się.
- Ee, Kaja - Szczęsny odkleił się ode mnie i kiwnął głową, żebym się odwróciła.
Marco stał z założonymi rękami na klatce piersiowej i patrzył na mnie. Zamurowana wpatrywałam się w blondyna, który machnął ręką, minął nas i odszedł.
- Marco! - krzyknęłam za nim. Rzuciłam się w pogoń za ukochanym. Gdy w końcu go dogoniłam nawet na mnie nie spojrzał. Zagrodziłam mu drogę i dopiero wtedy się zatrzymał. - Chciałam z tobą porozmawiać.
- O czym? - wszedł w jakąś uliczkę między dwoma budynkami. Tutaj nikt nas nie widział ani nie słyszał.
- Wiem, że wyszło idiotycznie, ale nie bądź na mnie zły. Nie możesz zachowywać się jak Maciek i być zazdrosnym o każdego kolegę - dotknęłam jego dłoni. Była zimna. Splotłam swoje palce z jego i spojrzałam mu w oczy.
- Po prostu najpierw robisz mi uwagi, a potem takie coś. Wkurzyłem się trochę.
- Przepraszam - rzekłam ze skruchą. - Ale kochasz mnie jeszcze?
- Jeszcze - uśmiechnął się cwaniacko. - Kocham i nie mogę przestać.
Pchnęłam go lekko i oparł się o ścianę, a następnie stanęłam na palcach i musnęłam jego usta. Przygryzłam wargę z niewinną miną, po czym Reus przyciągnął mnie do siebie i zatopiliśmy wargi w czułym pocałunku.
- Tęskniłem - założył mi kosmyk włosów za ucho. - Te parę dni bez ciebie były okropne.
- Nawet te 2 gole, zwycięstwo nad Irlandią i żółta kartka cię nie pocieszyły? - zażartowałam.
- Oj, cicho - wywrócił oczami.
- Zmuś mnie.
Objął mnie w pasie i pocałował, a cały świat znowu się zatrzymał. Byliśmy tylko my, ciemny zaułek w Berlinie i nasze bijące jak oszalałe serca. 
________________________________________________
Miałam dać inną piosenkę, ale tak mnie nawiedziło i od czasu do czasu będę dawać muzykę do rozdziału. 
Nie byłam pewna, czy go dodać, czy jednak napisać od nowa, ale Justyś mnie męczyła, a że obie zdychamy to chciałam jakoś ulżyć jej cierpieniom i swoim przy okazji trochę też. :D
No to jutro Polska-Anglia oraz Niemcy-Szwecja. Ciekawie się zapowiada i oby tak było. 
Przy okazji - pozdrawiam "kibiców", którzy w piątek wygwizdali naszą reprezentację i nawet żadnego dopingu nie prowadzili. Brak mi słów na takie zachowanie z ich strony.
Żegnam. :)

10 komentarzy:

  1. Ryczę. Boże. Ryczę.
    Kocham cię.

    OdpowiedzUsuń
  2. TO JEST CUDOO *______________________*
    BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI BOSKI ROZDZIAŁ <3

    Masz wilki talent :D
    Już nie mogę doczekać sie następnego ;3
    Wenyy <3 :****

    OdpowiedzUsuń
  3. Taak!!!! :D To jest świetne :D.
    Dziękuje za tak szybkie dodanie następnego rodziału - który jest nieziemski ! :D Taki romantyczny, taki wzruszający! ^^. I znów czekam na więcej..

    Pozdrawiam JUSTA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  4. ahhhhh cudowny kobieto! <333 dobrze że Marco dał sobie to wszystko wytłumaczyć, ale coś mi się wydaję ze jeszcze Szczęsny tu namiesza!
    noooo czekam, czekam na kolejny!
    @meeeetka

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne!<33333

    Mam nadzieje że to opowiadanie dobije przynajmniej 40 rozdziałów, albo nigdy się nie skończy.. jest zajebiste<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Booooski :* taki romantyczny, aż mi się łza w oku zakręciła :D czekam na kolejny : *

    OdpowiedzUsuń
  7. O, witam pana Wojtka! Fajnie, że Kaja trafiła na Reusa. Oby ich dalsza przyszłość potoczyła się bez komplikacji, a bohaterka mimo wszystko znalazła chwilę dla Roberta. Co do "kibiców"... hm, nic na to nie poradzimy. Piłka nożna rządzi się swoimi prawami i niestety tak bywa. Wstyd mi za tą Polskę, jak i za media, które zawsze dmuchają afery i tylko wytykają to co złe w reprezentacji. Wierzę, że dziś chociaż doprowadzimy do remisu, a na osłodzenie Niemcy pokażą co potrafią :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne...szczerze naprawdę spodobało mi się twoje opowiadanie i będę tu zaglądać częściej, oraz postaram się jak najszybciej nadrobić wszystkie rozdziały:) Historie z Borussią są zdecydowanie moimi ulubionym, a ta po pierwszych rozdziałach, które zdążyłam przeczytać robi na mnie świetne wrażenie:)
    Proszę cię informuj mnie o nowościach i jeśli masz czas i ochotę zapraszam do mnie na opowiadanie o podobnej tematyce:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Lzy w oczach, tyle powiem na temat pierwszych wrazen. Juz sie balam, ze ta cala sytuacja z Wojtkiem bedzie miala gorsze skutki, ale ciesze sie, ze Marco nie jest taki jak Maciek i wysluchal i zrozumial Kaje mimo tego, co zobaczyl. I ze sie tak skonczylo *.* A btw, to musze przynac, ze wbrew pierwszemu wrazeniu, polubilam Wojtka w Twoim opowiadaniu :)
    Wez mi nawet nie mow o tym szumie z transferem Roberta. On ma grac w Borussi i koniec, nie chce go widziec gdzie indziej ;( A Kaja faktycznie musi znalezc dla niego wiecej czasu.
    To jak Kaja sie czuje, gdy jest z Marco... perfekcyjnie oddaje to, jak ja CHCIALABYM sie czuc. Ach, moze kiedys bedzie mi dane *.*
    Za przeproszeniem, pieprzyc "kibicow". Ja siedzialam przed telewizorem z flagami na gebie i naprawde kibicowalam.
    Buziaki, pisz dalej i nigdy nie koncz tego opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  10. ryczeeeeeee <3 jestes świetna i świetnie piszesz ;*

    OdpowiedzUsuń