Po chwili usłyszałam jak rozbrzmiewa piosenka Linkin Park, ale nie miałam ochoty odbierać. Komuś jednak zależało, bo ciągle dzwonił. W końcu pofatygowałam się i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Słucham?
- Dobry wieczór, Kaja, tu Jurgen - byłam mile zaskoczona jego telefonem. - Jutro jedziesz z nami do Frankfurtu jako fotograf.
- Naprawdę?! Udało się? - chociaż jedna dobra wiadomość tego dnia.
*
Następnego dnia o godzinie 15 wszyscy stawiliśmy się pod Signal Iduna Park.
Na samym tyle oczywiście usiadły "bossy", jak to już określił Goetze, to znaczy - Lewy, ja, Mario, Marco i Mats. Wyjęłam swój ukochany aparat z torby. Kochałam fotografię i wszystko co z nią związane - uwiecznianie ważnych dla mnie chwil, ale także krajobrazy czy nawet zachód słońca. Potem każdą zrobioną fotkę opisywałam: data, krótka informacja na temat miejsca i okoliczności wykonania, a także jakieś wspomnienie z tym związane. Lubię potem wrócić do zdjęć sprzed kilku lat, powspominać, uśmiechnąć się lub uronić łzę, tak jak w tej chwili.
- Kaja, płaczesz? - zapytał Lewy, co nie umknęło uwadze pozostałych.
- Kajka, no co Ty? - Mario siedzący po mojej lewej objął mnie. - Nie płakusiamy, jedziemy po zwycięstwo, mała!
- Pragnę Ci przypomnieć, że jesteś wyższy tylko o kilka centymetrów - wypomniałam mu, ale On nie wzruszony tylko pstryknął mnie w nos.
Położyłam głowę na jego ramieniu i przymknęłam oczy, a po krótkiej chwili zasnęłam.
*
Jurgen już od pierwszych minut był zdenerwowany, w końcu po ostatniej przegranej z Hamburgerem SV trzeba było się spiąć i wygrać. Ja dzisiaj pełniłam rolę nie tylko kibica, ale przede wszystkim musiałam biegać z moim Nikonem.
W 24 minucie BVB dał prowadzenie Łukasz Piszczek, który uradowany wskoczył na Kloppa, a w jego ślady poszli pozostali zawodnicy. Śmiejąc się nacisnęłam spust migawki. i uwieczniłam ten moment. Minęły 4 minuty, a gola na 2:0 zdobył Marco.
Uśmiech na jego twarzy sprawił, że sama miałam ochotę podbiec do Nich i ich przytulić. Zamiast tego zaczęłam robić następne zdjęcia ukazujące ich niepohamowaną radość.
Reus w tej chwili tak bardzo różnił się od tego, z którym miałam do czynienia poprzedniego wieczoru. Teraz - zadowolony z siebie i strzelenia bramki. Banan mu z mordki nie schodzi, a dobę temu - przybity, zraniony, odwrócony do mnie plecami.
*
Przebieg drugiej połowy był emocjonujący i do końca trzymał w napięciu. Wydawać by się mogło, że BVB wygraną już mieli w kieszeni, a tu zaskoczenie, że minęło 6 minut, i z 2:0 zrobiło się 2:2. Później Mario strzelił gola na 3:2, ale gospodarze odpowiedzieli i skończyło się 3:3.
Jeden punkt nie dawał zbyt wiele powodów do radości. Do tego nigdy nie widziałam na żywo tak wściekłego Kloppa jak dziś, a po meczu tak się śpieszył, że kazał nam siadać byle gdzie i w efekcie wylądowałam obok Marco, który nie obdarzył mnie dzisiaj ani jednym spojrzeniem ani nie raczył powiedzieć mi "cześć", ale nawet mu się nie dziwiłam.- Jak noga? - przerwałam w końcu panującą ciszę między nami. Reusy zszedł po pierwszej części spotkania kulejąc i w drugiej połowie zastąpił go Mario.
- Przecież cię to nie obchodzi - fuknął.
- Marco, naprawdę mi przykro - przeniósł wzrok z widoków za szybą na mnie. - Źle oceniłeś to wszystko. Może to wczoraj coś dla mnie znaczyło, pomyślałeś o tym, zapytałeś mnie o to? Z góry założyłeś, że popchnęłam cię do tego, żeby potem zwiać do Maćka i z nim się obściskiwać.
Przygryzł wargę i już miał coś powiedzieć, ale autokar zatrzymał się pod hotelem, w którym mieliśmy spędzić dzisiejszą noc.
*
Siedziałam w pokoju i przeglądałam zdjęcia z dzisiaj uśmiechając się szeroko. Nagle usłyszałam pukanie.
- Proszę! - krzyknęłam nie odrywając się ani na chwilę od wykonywanej przeze mnie czynności.
- Masz tam jakiejś fajne zdjęcia? - zapytał Goetze.
- O, cześć Mario - odłożyłam sprzęt na bok i pocałowałam go w policzek. - Gratulowałam już Łukaszowi więc Tobie też muszę. Świetna bramka.
- Szkoda, że nie zapewniła nam zwycięstwa - odpowiedział smutno siadając na przeciwko mnie.
- Sezon dopiero się zaczął. Przed wami do tego kolejny mecz w Lidze Mistrzów i jeszcze Puchar Niemiec. Macie silną ekipę, dacie sobie radę - powiedziałam uśmiechając się.
- Cieszę się, że to mówisz - wziął aparat i zaczął przeglądać zdjęcia. - Kaja, rozmawiałaś dzisiaj z Marco?
- Uhm, tak - bąknęłam. - Ale nie była to miła rozmowa.
- Tak myślałem. Wiesz, odkąd rozstali się z Caroline jest bardzo cichy - wyznał. I po raz kolejny moja głupota dała o sobie znać. Kompletnie zapomniałam o dziewczynie Reusa, która nie była ani na imprezie ani na żadnym z ostatnich meczów, na co jakoś nie zwróciłam uwagi, bo tyle się działo. A po tym co stało się wczoraj musiał czuć się jeszcze gorzej i miałam ochotę się rozpłakać.
- Boże, Mario, jestem idiotką - i przez łzy zaczęłam opowiadać mu wydarzenia wczorajszego wieczoru. Chłopak był jego przyjacielem i to bardzo dobrym. W połowie mojej opowieści usiadł obok mnie i mocno do siebie przytulił, żeby zapobiec łzom. - Najgorsze jest to, że ja tak naprawdę już sama nie wiem, co czuję, wiesz? Widzę go i czuję się jak gimnazjalistka zakochana w koledze z klasy. Głupieję. Maćka znam już trochę i wiem, że go kocham, ale Marco...
- Cii - położył mi palec na ustach. - Nic już nie mów. Pogubiłaś się w tym wszystkim. Jesteś rozdarta, ale musisz to wszystko przemyśleć. Znam Reusa długo i wiem, że On też musi coś do Ciebie czuć, skoro się z tobą całował, ale też jest przybity, bo z Caroline byli długo.
- Czuję się z tym wszystkim okropnie, nie chciałam go zranić, nie miałam pojęcia o tym, że zerwali - schowałam twarz w dłoniach.
- Mała, proszę cię, nie płacz - pocałował mnie w czoło. - Najlepiej będzie, jak pójdziesz spać, a potem na spokojnie to wszystko sobie przemyślisz.
- Masz rację - przyznałam. - Dziękuję. Jesteś wspaniały.
Mario przytulił mnie raz jeszcze, po czym ulotnił się z mojego pokoju. Wzięłam prysznic i położyłam się, ale długo nie mogłam zasnąć. Po raz kolejny dzisiaj chwyciłam moją lustrzankę i zaczęłam oglądać zdjęcia z meczu, a najdłużej zatrzymywałam się przy tych z roześmianym chłopakiem z numerem 11.
_______________________________________
Wiem, że musieliście trochę poczekać, jestem złym człowiekiem, ale no. Przepraszam. Znowu trochę namieszałam i namieszam jeszcze bardziej :D. Dziękuję za tyle ciepłych słów, nie tylko w komentarzach, ale też na twitterze - miło mieć świadomość, że ktoś to czyta i się Wam to podoba. Lejecie mi miodek na serce.
Szkoda, że wczoraj nie udało się wygrać. Ale wszystko to co chciałam powiedzieć, "powiedziała" Kaja w dialogu z Mario :3.
hahaha xd
OdpowiedzUsuńbo sie zjarasz jeszcze ;3
No szkoda, ze nie wygrali ;<
Ale mam nadzieję, ze kolejne mecze będą tylko wygrane ;P
Co do rozdziału, to zajebisty *.*
Chyba lubisz mieszać, co ? ^^
Dawaj szybko następny :**
Weny <3 :***
Ohhhh ale sie dzieje! Z gory przepraszam ze dzis ale wczoraj nie moglam sie wyrobic i nadrobilam juz zalegly rozdzial! Uhhh pocalunek,, czyli jednak cos do siebie czuja! robi sie na prawde ciekawie;)) czekam juz na kolejny;)
OdpowiedzUsuń@meeeetka
Because-you-loved-me.blogspot.com
z rozdziału na rozdział coraz bardziej lubię te opowiadanie :3 Mario to taki przyjaciel, z tego co czytam. bardzo to miłe z jego strony. mam nadzieję, że Kaja wyjaśni sobie wszystko z Marco. czekam na kolejny! justpiazon.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOch, jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy. Ciekawi mnie Reus, który najpierw jest strasznie chłodny, potem całuje Kaję, a następnie znów nie traktuje jej zbyt serdecznie. No a Mario jak zwykle uroczy! W twoim opowiadaniu jak i podczas meczu, kiedy tak krzywo ubierał koszulkę do rozgrzewki <3
OdpowiedzUsuńczekam na tą 10! ;D
OdpowiedzUsuń