W głowie przewijały się same złe, ale jednak zdarzały się też dobre momenty,
przez które wciąż nie mogę o Nim zapomnieć. Wciąż w głębi serca darzyłam Go
uczuciem. Mała, naiwna Kaja.
Taksówka się zatrzymała. Zapłaciłam za taryfę i wysiadłam. Kroczyłam ku drzwiom i kiedy miałam przekroczyć próg zaczęły dobiegać mnie dziwne wątpliwości i obawy.
Co jeżeli będę musiała opuścić Dortmund i wrócić do Warszawy?
Taksówka się zatrzymała. Zapłaciłam za taryfę i wysiadłam. Kroczyłam ku drzwiom i kiedy miałam przekroczyć próg zaczęły dobiegać mnie dziwne wątpliwości i obawy.
Co jeżeli będę musiała opuścić Dortmund i wrócić do Warszawy?
Byłam tutaj krótko, ale
nie wyobrażałam sobie, że przyjdzie mi wrócić do Polski i zderzyć się z
przeszłością. Zobaczyć Go, jego szmaragdowe oczy i dołeczki w policzkach.
Z zamyślenia wyrwałam się dopiero, gdy ktoś na mnie wpadł. Pośpiesznie przeprosiłam i poszłam poszukać Ani.
Z zamyślenia wyrwałam się dopiero, gdy ktoś na mnie wpadł. Pośpiesznie przeprosiłam i poszłam poszukać Ani.
*
- Jakie to mieszkanie jest
czyste! – zszokowana Anna usiadła na sofie i zaczęła się rozglądać. – Zgaduję,
że Robert nie miał w tym swojego udziału.
- Zdziwiłabyś się – zachichotałam. – Dzisiaj rano przed treningiem w ramach rozgrzewki biegał z odkurzaczem.
- Ahh, bo Robert jest na treningu – westchnęła. Ciemnowłosa posmutniała.
- Pewnie trudno jest być z piłkarzem, prawda? – spojrzała na mnie i jej twarz się rozpromieniła.
- Może czasami, ale sama jestem sportowcem i często wyjeżdżam. Po prostu niekiedy mam już dość tego naszego ciągłego mijania się – wyznała. – Ale te rozłąki tylko uświadamiają mi, że kocham Roberta i jest dla mnie najważniejszy.
Bardzo wzięłam do siebie słowa Ani, która siedzi teraz z Lewym w salonie. Chcą się nacieszyć sobą i swoją obecnością. Miło się patrzyło na ich szczęście, ale w towarzystwie zakochanej pary człowiekowi zaczyna doskwierać samotność.
Leżałam na łóżku z laptopem i włączyłam Skype’a z nadzieją, że będzie dostępny. Rozczarowana zauważyłam, że Go nie ma, ale przełamałam się i zaczęłam pisać do Niego wiadomość. Chciałam, żeby ją zobaczył i odpisał, żeby pokazał, że jednak słowa, które powiedział przy pożegnaniu nie były rzucone na wiatr.
Przeczytałam to, co napisałam i z bijącym sercem wcisnęłam enter.
Pewnie nie spodziewałeś się tego, że do Ciebie napiszę. Te parę dni w Niemczech uświadomiły mi, że czegoś mi tutaj brakuje, a raczej kogoś. Tą osobą jesteś Ty. Zrozumiem, jeśli zignorujesz moją wiadomość. W Dortmundzie jest świetnie, ale wolałabym być tutaj z Tobą.
Tęsknię.
Kaja.
- Zdziwiłabyś się – zachichotałam. – Dzisiaj rano przed treningiem w ramach rozgrzewki biegał z odkurzaczem.
- Ahh, bo Robert jest na treningu – westchnęła. Ciemnowłosa posmutniała.
- Pewnie trudno jest być z piłkarzem, prawda? – spojrzała na mnie i jej twarz się rozpromieniła.
- Może czasami, ale sama jestem sportowcem i często wyjeżdżam. Po prostu niekiedy mam już dość tego naszego ciągłego mijania się – wyznała. – Ale te rozłąki tylko uświadamiają mi, że kocham Roberta i jest dla mnie najważniejszy.
*
Bardzo wzięłam do siebie słowa Ani, która siedzi teraz z Lewym w salonie. Chcą się nacieszyć sobą i swoją obecnością. Miło się patrzyło na ich szczęście, ale w towarzystwie zakochanej pary człowiekowi zaczyna doskwierać samotność.
Leżałam na łóżku z laptopem i włączyłam Skype’a z nadzieją, że będzie dostępny. Rozczarowana zauważyłam, że Go nie ma, ale przełamałam się i zaczęłam pisać do Niego wiadomość. Chciałam, żeby ją zobaczył i odpisał, żeby pokazał, że jednak słowa, które powiedział przy pożegnaniu nie były rzucone na wiatr.
Przeczytałam to, co napisałam i z bijącym sercem wcisnęłam enter.
Pewnie nie spodziewałeś się tego, że do Ciebie napiszę. Te parę dni w Niemczech uświadomiły mi, że czegoś mi tutaj brakuje, a raczej kogoś. Tą osobą jesteś Ty. Zrozumiem, jeśli zignorujesz moją wiadomość. W Dortmundzie jest świetnie, ale wolałabym być tutaj z Tobą.
Tęsknię.
Kaja.
*
Pewnego wieczoru siedzieliśmy w salonie i Bobek obwieścił nam, że zamierza zrobić imprezę. Chyba nie muszę mówić, że nie byłyśmy z Anią zachwycone. Ale „wujek Jurek” dał im jeden dzień wytchnienia na regenerację. Dla Bobka regeneracja równała się impreza.
Po długich przekonywaniach zgodziłyśmy się. Nie miało być jakoś „grubo”. Ogólnie patrząc na listę gości miało być 6 par i jedna singielka, czyli ja. Nie byliśmy pewni, czy Kuba z Agatą oraz Łukasz z Ewą przyjdą, w końcu jak się ma małe dzieci to trudno jest się wyrwać z domu, ale ostatecznie na ten jeden wieczór szaleństwa dali się namówić. W końcu potem znowu ciągle tylko praca nad formą, następne mecze i kompletny brak czasu na jakiekolwiek przyjemności. Pomijając już rozgrywki klubowe i Ligę Mistrzów dochodziły do tego wyjazdy na zgrupowania – Polski i Niemiec. W końcu czwartkowy wieczór upłynął nam na przygotowaniach. Przeglądałam szafę i nie wiedziałam, co założyć. Nie miałam się dla kogo stroić, ale gdzieś w środku chciałam, żeby tej Caroline szczęka opadła, a Reusowi tym bardziej. Kaja, ty masz jakieś wahania. Jak nie myślisz o jednym mężczyźnie to o drugim.
Ostatecznie doszłam do wniosku, że ubiorę czarną sukienkę przed kolano, która podkreślała, moje szczupłe nogi, a także odsłaniała dekolt. Swoje kasztanowe włosy zostawiłam rozpuszczone i pozwoliłam im opadać na ramiona. W trakcie przeglądania usłyszałam krzyk Ani więc czym prędzej pobiegłam do jej sypialni.
- Lewandowski, czy ty za przeproszeniem ochujałeś?! – wrzasnęłam. Ubrał jakieś niebieskie pantalony dziadka i pomarańczową marynarkę. – Nie no, co jak co, ale stylówę to ty masz zacną.
Ania siedziała na łóżku i zwijała się ze śmiechu, mi zresztą mi też coraz trudniej było się powstrzymać i wybuchłam. Po dziesięciu minutach rechotania Robert powiedział, że to było „dla jaj” i poszedł się przebrać w coś normalnego.
*
Po godzinie 20 zaczęli się chodzić pierwsi goście – Mario z Kathrin, później Mats z Cathy. DJ Lewy zapuścił muzykę i powoli nasz „melanż” się rozkręcał. Po jakimś czasie dołączyli do nas Kuba z Agatą, a także Łukasz z Ewą. Ale Reusa i jego blondyny nie było. Starałam się tym nie przejmować i dobrze bawić. Chłopaki zaczęli gadać o ostatnim meczu, ale szybko zmieniłam temat, bo wiedziałam, że Hummels posmutniał. Był nadal zły na siebie, że nie strzelił jedenastki.
Nagle zadzwonił dzwonek. Lewus wstał i poszedł otworzyć.
Marco. Sam.
Przełknęłam ślinę i poczułam, że dłonie mi się pocą. Szybsze bicie serca. Jak ja dawno nie czułam tego uczucia. Brązowooki spojrzał w moją stronę i uśmiechnął się tak uroczo, jak tylko On na świecie umie.
Ulotniłam się pośpiesznie do łazienki. Nie widziałam Go raptem cztery dni, a wydawało mi się, jakby to była wieczność. Boże, Kaja, chyba Ci mama nie powiedziała, że Cię przy porodzie upuścili, a teraz takie są tego skutki, że zaczynasz szaleć, dla jakiegoś niemieckiego piłkarza, którego nazwałaś beszczelnym i pokłóciłaś się z Nim w markecie typu polskiej Biedronki, a teraz jarasz się Nim jak helikopter w ogniu, a znasz go zaledwie 1,5 tygodnia. Tak normalny człowiek się nie zachowuje.
W końcu wyszłam z łazienki i wróciłam do gości.
- Co wy na to, żeby posłuchać polskiego disco-polo?! – Kuba zaczął przeszukiwać laptopa, który był podłączony do dwóch dużych głośników. Widać, że trochę mnie ominęło, bo w ciągu kilku minut Błaszczykowski był trochę wstawiony. – Trzeba w końcu w Mario, Marco i Matsie zaszczepić trochę polskiej muzyki.
Wszyscy rozbawieni patrzeli na niebieskookiego, który przeszukiwał YouTube’a. W rzeczywistości przecież Kuba słuchał rapu, Lewy zresztą tak samo. Ale jak się bawić to się bawić.
- A co powiecie na karaoke? – zaproponował Marco. Jego pomysł został przyjęty z radością.
- Reusy, idziesz na pierwszy ogień. Łatwo nie będzie, bo nie znasz języka polskiego – Kuba śmiejąc się usiadł koło Agaty.
Marco trochę się ociągał, ale w końcu wśród burzy braw, krzyków i oklasków dał się przekonać i postanowił się zmierzyć z naszym ojczystym językiem, który do łatwych nie należał.
- Ja uwielbio jo, Ona tu jest i tany dla mnie – wył, to znaczy śpiewał Marco do pseudo-mikrofonu, którym był pilot od telewizora. – Bo dobrze wi, że porwe jo i w sercu schowom na dnie !
Miałam nadzieję, że sąsiedzi zaraz nie wpadną z karabinem maszynowym nas rozstrzelać.
- Prosimy o oklaski dla Marco! – zakrzyknął DJ Lewy. Następny nawalony. Marco śmiejąc się usiadł obok mnie.
- Nie przejmuj się, jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tak słodko kaleczył nasz język – starałam się jakoś pocieszyć Reusa, który oblał się rumieńcem. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
Po tym jak Kuba z Łukaszem wykonali „Jesteś szalona”, a Mats z Mario podjęli walkę z następnym polskim hitem disco-polo „Cztery osiemnastki” zakończyliśmy nasz konkurs karaoke. Zapuściliśmy „normalną” muzykę i zajęliśmy się czymś pożytecznym – tańcem.
Parki poszły popisywać się swoimi umiejętnościami w tej dziedzinie, a ja nalałam sobie i Marco wina, podałam mu kieliszek i spojrzałam na Niego.
- No to, za co pijemy? – zapytał.
- Może za twój coraz lepszy polski? – zażartowałam.
- Oj, ja już wolę o tym nie wspominać – zaśmiał się. – Może po prostu za Nas? Za to, że się poznaliśmy.
Pokiwałam głową w odpowiedzi. Stuknęliśmy się kieliszkami i wypiłam duszkiem czerwony napój.
Niespodziewanie zadzwonił dzwonek. Wszyscy popatrzyliśmy po sobie. Nie spodziewaliśmy się już żadnego gościa, a na pewno nie przed północą. Nikt jednak nie podszedł do drzwi, a po sekundzie usłyszeliśmy dzwonek po raz kolejny. Gospodarz w domu w końcu pofatygował się, żeby otworzyć. W pierwszej chwili pomyślałam, że też za dużo wypiłam i mam omamy, ale jednak nie.
- Maciek?!
_____________________________________________
Karolina ma głupawkę to i są katastrofalne efekty. XD Nie tak to miało wyjść, ale no dobra. Przepraszam. Wstyd mi. Przez weekend już pewnie nic nie dodam, bo nie będę mieć czasu, ale w poniedziałek nudne lekcje to coś się nabazgra. :D W ogóle rozpacz, w sobotę obejrzę tylko 1 połowę meczu BVB, bo idę na inny mecz ;_;.
Z dedykacją dla @_mon_amour <3
nie wiem, co tu jest katastrofalnego. i mówię całkiem poważnie, bo jeśli dojrzę już coś, co mi nie pasuje, to jestem na tyle wredna, żeby to powiedzieć. a tu po prostu nie ma do czego się doczepić. bo rozdział długi, w miarę opisowy, trochę poważny, chwilami śmieszny. i o to chodzi, nie?
OdpowiedzUsuńi zaczyna się wyjaśniać kwestia tajemniczego kogoś :D no i dlaczego Marco przyszedł sam? :o ciekawa jestem, co się wydarzyło :D
hahahaha, wyobraziłam sobie Roberta w tych spodniach i marynarce, które założył na 'jaja' xd albo Marco, który śpiewa: ONA TU JEST, I TAŃCZY DLA MNIE <3 tylko ciekawi mnie ten tajemniczy ktoś, czyli (chyba) tzw. Maciek. [justpiazon.blogspot] xx.
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na justpiazon.blogspot.com :)
UsuńZawsze mnie rozwala to ich karaoke. Hahaha. Rozdział emocjonujący, ale wiem, że będą jeszcze bardziej emocjonujące :D. Trochę głupio komentować coś, co już się czytało. Czytam dalej. @spoko_spoko
OdpowiedzUsuń