sobota, 3 listopada 2012

Epilog.



W sobotę zasiadłam na trybunach razem z Błaszczykowskim i Anią. Mecz zakończył się wynikiem 0:0. Emocji i sytuacji podbrakowych jak zwykle nie brakowało.
Po skończonym spotkaniu stałam razem ze Stachurską pod stadionem i czekałyśmy, aż chłopaki do nas wyjdą. Pierwszy przyszedł Lewy.
- Wracasz z nami? – zapytał. Chciałam już odpowiedzieć na jego pytanie, ale obydwoje się zaśmiali. – Bawcie się dobrze.
Objęci poszli w kierunku samochodu Lewandowskiego. Mi pozostało sterczenie pod Signal Iduna Park.
Nagle ktoś zasłonił mi oczy. Nie wiedziałam co się dzieje, zaczęłam krzyczeć, ale na nic się to nie zdało.

*

- Porąbało was? Prawie umarłam ze strachu! – darłam się na Mario, Roberta i Ankę którzy nic sobie z tego nie robili.
- Dobra, my idziemy do salonu, a ty ją we wszystko wtajemnicz – zwrócił się brunet do swojej ukochanej.
Chłopaki zostawili nas same. Siedziałyśmy w łazience w mieszkaniu Marco i nie miałam bladego pojęcia co tutaj robię. Ania wyjęła zza pleców sukienkę. Miała kolor kremowy, a z tyłu była zawiązana na kokardę. Dziewczyna kazała mi ją założyć więc zostawiła mnie na chwilkę samą.
Zdjęłam z siebie płaszczyk. Miałam na sobie moje ulubione jeansy oraz żółtą koszulkę BVB, taką jaką noszą piłkarze. Oczywiście z tyłu widniało "Reus", a pod spodem "11".
Zawołałam narzeczoną Lewego do siebie. Spojrzała na mnie z uśmiechem na ustach. Wzięła mascarę, błyszczyk, puder i poprawiła nieco mój makijaż. Wyprostowała moje na co dzień pofalowane włosy. Gdy skończyła pociągnęła mnie za sobą do pokoju.
- O kurwa – wymsknęło się Lewemu z ust. – Przepraszam, Aniu. Wiesz, że cię kocham, ale Kaja wygląda przepięknie.
- Zaczynam się zastanawiać, czy cię nie odbić Reusowi – zażartował Goetze. – Tylko buty ci nie pasują.
Ania jednak szybko na to zaradziła podając mi parę czarnych szpilek. Miałam się przejść parę razy w jedną i w drugą stronę i obrócić się ze 100 razy, dopiero wtedy stwierdzili, że jest perfekcyjnie.
Bobek zawiązał mi przepaskę na oczach mówiąc, że to konieczne. Zaczął mnie gdzieś prowadzić. Odzywał się tylko, żeby mi powiedzieć, ile stopni zostało do końca.
W końcu dotarliśmy do celu. Opaska została zdjęta. Moim oczom ukazał się przepiękny widok. Znajdowałam się na dachu budynku, w którym mieszkał Reus stojący kilka kroków ode mnie. Widziałam stąd panoramę miasta. Robert zmył się i zostawił nas samych.
Marco miał na sobie garnitur, co było do niego niepodobne. Oniemiałam z zachwytu. Wziął mnie za rękę i zaprowadził do stolika, na którym stały dwa talerze z naszym posiłkiem, a także wino, kieliszki i świece. Odsunął mi krzesło jak na gentelmana przystało. Zajęłam swoje miejsce, a on usiadł naprzeciw mnie.
- A mówiłeś, że nie jesteś romantyczny – powiedziałam śmiejąc się. Piliśmy wino, napawając się tym cudownym wieczorem.
Blondyn wyjął ze swojej kieszeni telefon, z którego po chwili rozbrzmiała piosenka Jasona Walkera „Echo”. Podszedł do mnie i wyciągnął dłoń w moim kierunku prosząc mnie do tańca. Z chęcią się zgodziłam.
Objął mnie w pasie i kołysaliśmy w rytm muzyki. Piosenka się skończyła, ale my nie oderwaliśmy się od siebie. Pierwszy odsunął się Marco. Był bardzo przejęty. Uklęknął przede mną na kolano, po czym wyjął z kieszeni czerwone pudełeczko.
- Panno Hirte – spojrzał mi głęboko w oczy. Wiedziałam, o co chcę zapytać. - Zostaniesz moją żoną?
- Tak, oczywiście, że tak! – nie zawahałam się nawet przez chwilę. Zdenerwowany nie mógł wsunąć mi pierścionka na palec, ale w końcu się udało. Wyprostował się i pocałował mnie.

Koniec grudnia, 2012.
- Za rok te święta spędzimy w jeszcze większym gronie.
Tegoroczną Wigilię spędzaliśmy w Warszawie. Jak to już na tradycję przystało poszliśmy na pasterkę razem z moimi rodzicami i Wiktorią, która bardzo się cieszyła, że będzie ciocią.
Odkąd tylko Maciek mnie zdradził zastanawiałam się, czym tak naprawdę jest miłość i szczęście. Po tych zawirowaniach wszystko sprowadziło się do jednej osoby, która stała obok mnie i czule obejmowała.
Marco Reus. On dawał mi szczęście. A w lipcu miał urodzić się owoc naszej miłości.
- Kocham cię – szepnął mi do ucha. Odwróciłam się do niego i nasze oczy się spotkały. – I nigdy nie przestanę.
___________________________________
Tak, to koniec.
Cholernie trudno rozstawać mi się z tym opowiadaniem. Dziękuję za wszystkie miłe słowa, komentarze pozostawione pod rozdziałami, ale także za te napisane na twitterze. To wy dawaliście mi ochotę do pisania tej historii, która narodziła się spontanicznie w mojej głowie.
Co tu więcej mówić? Wszystkich zainteresowanych odsyłam tu: i-bleed-it-out.blogspot.com, gdzie piszę nowe opowiadanie o BVB. :)

15 komentarzy:

  1. łzy poleciały mi z oczu, dziękuje ci za to opowiadanie, tak trudno jest mi się z tym pogodzic ze to ostatni rozdział :< :x ale cieszę sie ze masz kolejny blog, uwielbiam cię dziewczyno! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierzę, że to już koniec! Cieszę się mimo wszystko, iż wszelkie zawirowania odeszły w zapomnienie, a dziewczyna mogła wreszcie cieszyć się Reusem. No i ten wieczór... aż do niego niepodobny! Dziękuję ci za to opowiadanie, bo naprawdę było jednym z najlepszych jakie czytałam. Jestem pewna, że to drugie będzie równie dobre <3

    OdpowiedzUsuń
  3. jeszcze do mnie nie dociera, że to już koniec :c cieszę się, że wszystko jest ok, i że ona jest w ciąży :) dziękuję ci za to opowiadanie, i mam nadzieję na jak najszybszy rozdział na nowym blogu <3 :3

    OdpowiedzUsuń
  4. ahhhh,, nie wierze że to koniec. :( ale miłe jest to że cała historia skończyła się tak szczęśliwe i pięknie. Takich oświadczyn życzę każdej dziewczynie,, na pewno miło jest przeżyć coś takiego. Więc to juz mój ostatni komentarz na tym blogu, więc powiem że opowiadanie było cudowne i cholernie dobrze się go czytało!
    Teraz pozostaje mi czekać na nowe rozdziały na nowym blogu;)
    Pozdrawiam.
    @meeeetka.

    OdpowiedzUsuń
  5. szkoda, że już koniec ;(
    cieszę się, że Kaja jest szczęśliwa z Marco.
    Mam nadzieję, że kiedyś powstanie 2 seria ów opowiadania.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie zmobilizowałam się do przeczytania ostatniego rozdziału i się poryczałam jak bóbr. Naprawdę :')
    Piękne opowiadanie, piękne zakończenie i dziękuję, dziękuję, dziękuję za to że je pisałaś :**

    OdpowiedzUsuń
  7. dokładnie ja tak samo pół dnia już rycze ;(
    w sumie to ryczałam praktycznie na każdej scenie z Marco ale teraz to już całkiem <3 zniszczyłaś mi psychikę ale dziękuje ci za to <33333 bede czytać twojego nowego bloga <33 pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeej, naprawde świetna historia, szkoda, że to już koniec, z chęcią przeczytam historię na kolejnym blogu ;)
    Zapraszam do siebie: http://dogwizdka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. świetnee... Chciałabym tak pisać poryczałam się masakra kocham cię za to że tak piszesz ;**
    Zapraszam do mnie:
    http://krejzolka-blog-bvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej, uwielbiam twojego bloga, dlatego nominowałam go do Liebster Award, więcej informacji tutaj: http://dogwizdka.blogspot.com/ w zakładce "♥Liebster Award♥"

    OdpowiedzUsuń
  13. szkoda że to już koniec ale opowiadanie było naprawdę świetne <3
    zapraszam do siebie : http://livee-love-laaugh.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. super;) zapraszam do mnie http://mario-alicja-story.blogspot.com/ mile widziany kom.;p

    OdpowiedzUsuń
  15. świetne to było:) Szkoda, ze już koniec:) zapraszam do siebie:http://bvb-my-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń